sobota, 15 lutego 2014

Indyjskie polskie restauracje czyli kit na talerzu

Nie wyglądamy zbyt wyjściowo. +43 stopnie w cieniu, wilgotność 100%, ostatnie chwile (te najgorsze) przed porą monsunową. Pot lał się z nas strumieniami. Pomimo tego, że wyglądamy tu jak dwa wypłosze, postanowiłam podzielić się z wami tym zdjęciem. Blogowe poświęcenie.
Piękne czwartkowe popołudnie, wrocławski rynek, ochota na obiad. Pierwszy pomysł - kuchnia indyjska. Pomysł nieprzypadkowy. Z Ulą, z którą spotkałam we Wrocławiu się po kilku miesiącach rozłąki (oj, te studia dzielą), tego lata zwiedzałyśmy Indie. Podsumowanie naszych kulinarnych wrocławskich wojaży - rozczarowanie.




W Indiach nie jadaliśmy w drogich miejscach. Każda knajpa była potencjalnie dobrym miejscem na zjedzenie obiadu. Najmilej wspominam Haldiram's w New Delhi. Nic wyszukanego, popularna sieciówka, odpowiednik polskiego mlecznego baru.Właśnie tam skosztowałam po raz pierwszy Masala Dosa - moją ulubioną hinduską potrawę. Tęsknię za jej smakiem. Na moje nieszczęście w Polsce trudno ją uświadczyć, a zrobienie tradycyjnej jest czasochłonne i trudne (ach, te indyjskie przyprawy).


Zdjęcie restauracji Haldiram's w New Delhi (źródło: google)

Nie jestem indiologiem, nie byłam w Indiach wystarczająco długo, by mienić się ekspertem. Zaobserwowałam jednak, że w menu każdego lokalu dominują dania wegetariańskie (w Indiach). Jest to logiczne zważając, że większą część populacji Indii stanowią hinduiści, w których wierzenia na stałe wpisany jest wegetarianizm. Mięso (z pominięciem wieprzowiny) jedzą jedynie muzułmanie. Dlatego też nawet w słynnym i globalnym Mc Donaldzie można kupić kanapkę wegetariańską. 



Z ofertą indyjskich restauracji (tych z Krakowa i Wrocławia) zapoznawałam się pod koniec wakacji, przekopując kilkanaście różnorodnych menu. Tęsknota za Masalą Dosą nie dawała mi spać po nocach. Znalazłam ją w jednym z wegetariańskich, krakowskich barów, ale nie miałam jeszcze okazji jej spróbować (MOMO). 

Z Ulą udałyśmy się do wrocławskiej restauracji Masala. Kuchnia indyjska brutalnie skażona polskim duchem. Dominacja dań mięsnych przytłoczyła 4 pozycje wegetariańskie (nie licząc zup). Zdecydowałyśmy się na kurczaka. Był dobry, żylasty, ale dobry. Smak Indii wyczułyśmy tylko w przyprawach. 

Nie rozumiem trendu dostosowywania kuchni pod klienta. Idąc do hinduskiej restauracji, chcę spróbować czegoś hinduskiego. Palak (szpinak), paneer (charakterystyczny biały ser)... To prawie jak pójść do chińskiej restauracji i jako dodatek dostać kiszoną kapustę. 

Tęsknię za hinduską kuchnią. Haldiram's będzie pierwszym miejscem, do którego skieruję swoje kroki. Jak tylko wrócę do Indii... 

2 komentarze:

  1. Wstyd, mnie też dawno tutaj nie było! Nadrabiam zaległości, przeglądam Twoje starsze posty :) A na temat kuchni indyjskiej niestety się nie wypowiem, bo mi nie przypadła do gustu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakiej potrawy próbowałaś? Trudno się dziwić. Polskie wydanie indyjskiej kuchni nie powala :).

      Usuń