niedziela, 13 października 2013

Nowy pomysł na aranżację regału

Odkąd spotkaliście się z nim ostatnim razem, trochę się pozmieniało. Uznałam, że regał był nudny. Postanowiłam tchnąć w niego więcej życia dodając kolorowe dodatki i żywe kwiaty. Rodzinne zdjęcie z mamą wprowadziło trochę więcej "mnie" do mojego mojego nowego lokum. Kilka ramek czeka na uzupełnienie, ale postaram się to naprawić w najbliższym czasie. Świeczki zapachowe z Ikei to zdecydowanie moja miłość, tak samo jak kominek na olejki eteryczne. Uroku dodała też skrzyneczka zdobiona motywem roślinnym, którą przywiozłam z Londynu. 





piątek, 11 października 2013

Zmotywuj się, czyli 5 sposobów na wzięcie się do roboty

Kilka dni temu zakończyłam najdłuższe, bo prawie pięciomiesięczne, wakacje życia. Nie obeszły się one bez skutków ubocznych. Nabawiłam się poważnego lenia, z którym walczę od 11 dni. Jakie są moje sposoby? 
1. Nie myśl, działaj

Najgorsze, co możemy sobie zrobić, to odkładać rzeczy na później. Już po pierwszych dwóch dniach nie możemy zapanować nad efektem nawarstwiania się. Kluczem do sukcesu jest pokonanie bariery woli. Wystarczy, byś zaczął, a już po kilku minutach przekonasz się, że to, co twój mózg wyolbrzymił do granic możliwości, w cale nie jest takie trudne. Sytuację tę można z powodzeniem porównać do zmywania naczyń. Wieża talerzy, kubków i sztućców nie zachęca, a wręcz odstrasza. Wystarczy jednak umyć pierwszą szklankę by zobaczyć, że zadanie to w cale nie jest aż tak trudne, jak nam się wydawało. Potem idzie już z górki. 

2. Zdeklaruj się

Znajdź jedną zaufaną osobę (najlepiej, by z tobą mieszkała) - mamę, tatę, babcię, dziadka, chłopaka lub kogo chcesz. Zdeklaruj się, że przez trzy godziny począwszy od teraz, przeczytasz 50 stron ważnej książki, rozwiążesz 5 zadań z matematyki lub cokolwiek. Poproś tę osobę, by po wyznaczonym czasie sprawdziła wyniki naszej pracy. Niesamowite, lecz działanie pod presją może nieźle zmotywować. Chyba nikt nie chce zawieść osoby, na której mu zależy. Możesz też prowadzić stronę internetową na której będziesz prezentował innym wyniki swojej pracy. To pomaga. 

3. Czas start

To metoda, z której z powodzeniem korzystam najczęściej. Kuchenny czasomierz (popularny minutnik) stał się stałym elementem wystroju mojego biurka. Określam ile czasu potrzeba mi na wykonanie zadania (np. porządzenie notatek z ważnego rozdziału). Do oszacowanego czasu dodaję jeszcze 10 minut i nastawiam budzik. Działanie pod presją czasu motywuje mnie najbardziej. 

4. Planuj i nagradzaj 

Nie ma nic gorszego niż chaotyczne działanie. Praca w bałaganie jest trzy razy trudniejsza. Stwórz plan. Podziel jedno duże zadanie na jak najmniejsze podpunkty. Zacznij, a po skończeniu każdego skreśl i odbierz nagrodę. Cukierek? Kawałek jabłka? Dłuższa przerwa? To zależy od ciebie!

5. Wizualizacja klęski

Prokrastynacja, czyli odkładanie rzeczy na później, zastępowanie zadań ważnych tymi mniej ważnymi lub niepotrzebnymi, daje nam komfort psychiczny - przecież w końcu coś robię. Musimy działać na zasadzie kontrastu. Wyobraź sobie, że na drugi dzień będziesz musiał poświęcić na to zadanie dwa razy więcej czasu, przestaniesz się wyrabiać, nie będziesz wiedział co dzieje się na zajęciach. Ja wprowadzam do tego jeszcze szczyptę absurdu. 






poniedziałek, 7 października 2013

Dlaczego prawo, czyli po co ty dziecko się w to pchała

Ilu studentów tyle motywacji. "Dlaczego prawo?" - to podstawowe pytanie, które zadaje ci każda nowo poznana osoba. Przez te kilka dni poznałam już katalog motywacji, którymi kierowali się świeżo upieczeni studenci wybierając ścieżkę życia. Po pierwsze pieniądze i choć to najgłupszy argument, bo prawnik przecież nie zarabia milionów, wciąż króluję. Na drugiej pozycji plasuje się tradycja rodzinna. "Mój ojciec był prawnikiem, mój dziad był prawnikiem, mój pradziad był prawnikiem..." i tak to 6 pokolenia wstecz. Trzeci na podium to argument "bo chodziłem do klasy humanistycznej i to był najkonkretniejszy wybór". Wśród tych jednoznacznych  i pewnych odpowiedzi czuję się nieswojo. Gdy to pytanie zadawano mnie zawsze odpowiadałam: "bo tak czuję". Intuicja zawsze odgrywała główną rolę w moim życiu i najważniejsze wybory, które dokonywałam były przez nią zdeterminowane. 
Wybór studiów to też pewnego rodzaju odpowiedź na powołanie.  Nie, nie. Jeżeli do tej chwili kojarzyliście powołanie tylko z panem w czarnej sukience to zdecydowanie się myliliście. Od tego na górze na start dostajesz worek talentów i 19 lat na to, by rozeznać w czym jesteś naprawdę dobry i jaka jest twoja droga.
I potem to czujesz, czujesz gdzie jest twoje miejsce.




niedziela, 6 października 2013

Fenomen pierwszego roku prawa

Fenomen pierwszego roku, czyli zawsze znajdzie się ktoś w garniturze. 

Moi starsi znajomi mówią, że stało się to częścią wydziałowej tradycji. Wchodząc na salę wykładową na 99,9 % przyuważysz kogoś, kto akurat na dwugodzinny wykład postanowił wybrać "branżowy" outfit. Szczególnie tyczy się to pierwszego roku. 2 października zobaczyłam to na własne oczy. To prawda, tak było. 
Przyznam, że z moich osobistych doświadczeń z garsonką wynika, że nie jest to najwygodniejszy strój na wielogodzinne siedzenie. Nie należę do osób, które przedkładają wizerunek nad wygodę. I wyszło mi to na zdrowie. 
Siedział obok mnie. On. Wyprasowana na kancik biała koszula (lśniła tak, że oślepiała ludzi 2 rzędy za), starannie wywiązany jedwabny krawat, wypolerowane wyjściowe buty, skórzana aktówka i ajpad. Patrząc na delikwenta z politowaniem domyśliłam się, że nie miał nikogo, kto mógłby poinformować go o niechlubnym pierwszoroczniakowym fenomenie, dlatego  stał się jego ofiarą. I co najważniejsze, był całkowicie bezbronny. 
Założę się, że w jego skórzanej aktówce nie znalazło się wystarczająco miejsca, by wsadzić tam zapasowe ubranie. 


Początek Historii przez wielkie "H"

Życie składa się z rozdziałów, a każda historia ma swój początek. Biorę się za pisanie nowej, która rozpoczyna się wraz z przekroczeniem uniwersyteckiego progu. Próg ten jest wyjątkowo wytarty. Kilka dni temu dołączyłam do grona żaków, którzy od setek lat (dokładnie 650 ) przemierzali długie i ciemne korytarze Akademii. "Mojej Akademii", bo po kilku dniach znalazła sobie miejsce w moim sercu i w pełni zasłużyła na przymiotnik "moja". 

Niedawno zrozumiałam, że założenie bloga nie jest sztuką. Wręcz przeciwnie, może to zrobić każdy w miarę rozgarnięty sześciolatek lub nieźle wytrenowana małpa. Nie jest sztuką klepać w klawiaturę i wciskać przycisk "publikuj". Najważniejsze jest, by wytrwać w postanowieniu. Być sumiennym. Sumienność jest kluczem do sukcesu. W każdej dziedzinie. 

To wyjątkowy czas. Najwyższy czas, by zacząć przygodę i ją opisać.