piątek, 23 sierpnia 2013
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Reanimacja regału
Reanimacja regalu
Dziś
lekko, miło i przyjemnie. Krótko i na temat. Przyjrzymy się dokładniej metamorfozie
starego regału, który ledwo zipał pod grubą warstwą kurzu w jednym z kątów
mojego krakowskiego pokoju. To drewniane cudo pamiętające lata 50’ od samego
początku wpadło mi w oko. Niewiele osób o tym wie, ale kocham starocie. Pasją
do starych mebli zaraził mnie tato, który przez cały okres mojego dzieciństwa
parał się renowacją antyków. Nie mogłam nie zauważyć tego porządnie wykonanego
kawałka drewna.
Przede
mną długie studia, dużo materiałów i sterta rzeczy do upchania. Nadprogramowym miejscem
do przechowywania nie zamierzałam pogardzić. Wystarczyło trochę się wysilić, by
regał odzyskał duszę.
Stan
przed można opisać trzema słowami: brud, smród i ubóstwo. Na początek
potraktowałam go odtłuszczaczem, potem w ruch poszedł Cif i płyn do konserwacji
drewna. Na końcu do szafek włożyłam pachnące chusteczki i było po płaczu.
Poniżej
zamieszczam listę (wraz z cenami i sklepami) rzeczy, które znalazły stałe
miejsce na regale lub obok niego.
·
Tekturowe segregatory 5 szt. IKEA 5,99 zł
·
Koszyk biały wiklinowy z materiałową
wkładką PEPCO 19,99 zł
·
Koszyk mały biały papierowy PEPCO 9,99 zł
·
Kryształowe świeczniki PEPCO 2,99 zł
·
Obraz z kurą EMPIK 7,99 zł (promocja)
·
Niebieski zegar EMPIK 16,99 zł (promocja)
·
Deska do prasowania IKEA 34,99 zł
·
Plastikowy kosz na śmieci IKEA 3,49 zł
Jeżeli wśród czytelników są licealiści i maturzyści, zapraszam na moją stronę na Facebooku, gdzie możecie wykupić część mojej książkowej kolekcji, która pomogła mi zdać maturę i wygrać kilka olimpiad ; )
https://www.facebook.com/pages/Kup-ksi%C4%85%C5%BCki-od-RK/227837620699108piątek, 16 sierpnia 2013
Odciążanie zwojów mózgowych czyli migawki z życia codziennego
Odciazanie zwojów
mózgowych
Nawet
od najbardziej intelektualnych wpisów należy czasem zrobić przerwę. Zwoje
mózgowe mają wakacyjną tendencję do przegrzewania się, więc nie należy ich
zbytnio obciążać, wiem o tym z doświadczenia. Częstuję więc was migawką zdjęć z
życia codziennego z ostatniego miesiąca (zawsze robione telefonem), oraz garścią informacji o zmianach,
które zaszły w moim życiu przez ostatnie 31 dni. Uprzedzam, że będzie banalnie,
bo o 8 rano trudno mi się silić na pseudointelektualizm. :)
Zaczęłam
ćwiczyć z Ewą Chodakowską (tak, tak - to takie "meinstrimowe").
Niewiele osób wie, że jeszcze przed rokiem ważyłam 15 kg więcej. Udało mi się
wyeliminować je z licznika mojej wagi życia za sprawą diety. Nie jest jednak
idealnie. Zawsze marzyłam o smukłym i umięśnionym ciele. Oby na marzeniach się
nie skończyło. Walczymy.
W
niedzielę i poniedziałek walczyłam z brudem w moim nowym mieszkaniu
(pozostawiony przez ostatnich lokatorów_. Udało mi się dokonać niemożliwego.
Nie miałam pojęcia, że od szorowania parkietu druciakiem można mieć zakwasy w
dłoniach i siniaki na kolanach. A jednak. Największym koszmarem były żeberka
kaloryfera, włosy i dziwny zapach w lodówce oraz czarne kuchenne szafki.
Dostałam
się na obóz zerowy "Poronin 2013" - wyjazd integracyjny studentów
pierwszego roku prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Warszawskiego
organizowany przez koło naukowe TI ESTIN ALETHEIA. Nie było tak łatwo, bo
liczba miejsc ograniczona. O wyborze osób decydował formularz zawierający
pytania, na które musieliśmy odpowiedzieć. Tak też na obóz dostało się 16
pierwszoroczniaków, którzy będą poznawać tajniki studiowania, profesorów i zdobywać
szczyty już 24 sierpnia. Płynie we mnie góralska krew, zobaczymy jak sprawdzę
się na szlaku.
Za
mną pierwsze w tym roku wakacyjne ognisko. Ciekawie jest być jedyną trzeźwą
osobą w towarzystwie. Polecam, RK (zawsze kierowca, zawsze abstynentka).
Pierwszy w życiu profesjonalnie wykonany makijaż. Trzeba było to uwiecznić. |
Ławka w Javorniku |
Bo rowery wodne są spoko |
Za dużo zbyt długich podróży PKP |
Sięgaj nieba w Collegium Maius |
Przed |
Po |
wtorek, 13 sierpnia 2013
10 indyjskich dziwactw (część 1)
10 indyjskich
dziwactw
Żadna
ze mnie Beata Pawlikowska – napisanie książki nie było nadrzędnym celem mojej
podróży. Doświadczenia, jak już pisałam w ostatnim poście, mam jak na lekarstwo,
lecz pióro lekkie (łatwo ślizga się po kartkach papieru). Czując na sobie
ciężar brzemienia, które niesie miano „blondynki na krańcu świata”,
postanowiłam zabrać dziennik. To on
pozwolił mi zachować wspomnienia o 10 indyjskich dziwactwach i uwiecznić szok
kulturowy, który przeżyłam. Dziś zapraszam na część pierwszą.
1. Uliczna dżungla w starym mieście
2. Kobiety na motory
Motor,
tuż obok roweru, to najpowszechniejszy środek komunikacji w Indiach . Jest
tańszy od samochodu i łatwiej dostępny. Luksusu podróżowania mogą dostąpić
również kobiety. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie sposób, w jaki
to robią. Sari nie jest najwygodniejszym strojem na motorowe wojaże. Tu
niezbędny staje się mężczyzna. I tak indyjska kobieta zasiada na pospolitym
środku lokomocji niepospolicie. Sposób zapożyczyła od amazonek sprzed kilku
wieków. Często pod pachą wożą swoje dzieci (tak jak pani na załączonym obrazku).
3. Ganges – rzeka życia
Nam,
Europejczykom, Ganges kojarzy się jedynie z pływającymi trupami i mętnym
kolorem wody. Nic mylnego! Dopiero będąc w Indiach przekonałam się, że o wiele
bardziej zasługuje na miano rzeki życia niż rzeki śmierci. Rejs po Gangesie
pozwolił mi się przekonać, że ciała nie dryfują (są palone lub obciążane
kamieniami), więc bliskiego spotkania ze zmarłym nie było mi dane przeżyć. To,
co zapamiętałam to rytualne kąpiele, kąpiele poranne (te z mydłem i szamponem w
ręce) i zawody pływackie. Tubylcy w Gangesie się myją i żyją.
4. Europejczyk – atrakcja turystyczna
5. Kierunkowskaz? Co to takiego?
Najmilej
wspominam nasze kilkugodzinne (nawet 7 godzin) przejażdżki autobusem. To wtedy
można zobaczyć naprawdę wyjątkowe sytuacje i niecodzienne krajobrazy. Jak już
pisałam, na ulicach nie obowiązują żadne prawa. W myśl tej zasady, samochody
nie muszą posiadać sprawnego oświetlenia. Miło by było, gdyby sygnalizowały
skręt, co by się nie pozabijać. Do tego wymyślono instytucję
kierunkowskazowego. Już tłumaczę na czym to polega. Skręt sygnalizuje się przez
wystawienie ręki przez okno pojazdu i energiczne machanie. Kierowca ma
ograniczone pole manewru (sygnalizuje skręt w prawo). Kierunkowskazowy zajmuje się stroną lewą. Mądre
ludzie.
Druga
część już niedługo!
środa, 7 sierpnia 2013
Indie czyli jak podróżować i nie zwariować (zapowiedź)
Indie czyli jak
podrozowac i nie zwariowac
Żaden
ze mnie backpacker – turystyczny plecak kupiłam w Biedronce (59,90 zł) za
namową doświadczonych obieżyświatów, którzy uświadomili mi, że slalom walizką
na kółkach pomiędzy krowimi plackami przerasta moje możliwości.
Żaden
ze mnie podróżnik – na to miano trzeba sobie pracować latami i przebytymi
kilometrami, mnie przerasta czytanie mapy. Przyznam się bez bicia – do tej pory (ze względu na upodobania mamy)
byłam niewolnicą hoteli all inclusive w północnej Afryce. „Mea kulpa”, nigdy
więcej. Wyprawa do Indii pozwoliła mi zrozumieć, że dopiero poza granicą
komfortu zaczyna się prawdziwa przygoda.
I wreszcie, żaden ze mnie milioner. Zarobkom
mamy daleko do średniej krajowej (która to suma zawsze jest bajońska, nie wiem
jak oni ją wyliczają) a hazardu, w tym grania w Toto Lotka unikamy jak ognia. Bogatej
cioci z Ameryki na stanie nie mamy.
Na podróż życia harowałam jak wół. Kartą
przetargową były cztery olimpijskie tytuły. Udało się! Liceum, do którego
uczęszczałam to prawdziwa szkoła przetrwania i życia, jednak za wysiłki potrafi
sowicie wynagradzać. Nagrodą za ekstremalną ilości godzin nauki szkolnej i
pozaszkolnej był wyjazd do Indii.
I tak to się wszystko zaczęło…
Czekajcie cierpliwie na następny post. W nim
wyniki szoku kulturowego, którego doznałam zwiedzając Indie. Będzie ciekawie,
obiecuje. Złota 10 z porządnymi zdjęciami. Kilka smaczków:
fot. JB |
fot. JB |
sobota, 3 sierpnia 2013
Co RK wyczynia na wakacjach
Wakacyjny
plan aktywności zapisany drobnym czarnym maczkiem na śnieżnobiałej kartce
papieru nie doczekał się realizacji (w całości). Opis moich aktywności zamyka
się w trzech słowach: "plażing" na trawie, "smażing" w
cieniu, bo słońca nie toleruję i czytanie książek, które przez okrągły rok
czekały na swoją kolej (od początku wakacji już ponad 30 skonsumowanych). Upały mnie wykańczają i odbierają chęci do robienia czegokolwiek. Jednak leniuchowanie nie leży w mojej naturze i powoli zaczyna doskwierać. Na własnej
skórze odczułam zjawisko bezrobocia w małych miastach i pomimo usilnych starań,
nie znalazłam pracy. Mieszkam w miejscowości o najwyższym współczynniku
bezrobocia w województwie, lecz mama od zawsze powtarzała mi: "Złej
baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy". Hasłem przewodnim kapitalizmu
jest: "Nie masz miejsca pracy? Stwórz je sobie sam". Od kilku
miesięcy główkuję, próbując znaleźć pomysł na internetowy biznes. Nie wychodzi.
Aktualnie
jestem na etapie poszukiwania porządnego, używanego, ciepłego, zimowego
płaszcza. Wiem, to nie sezon, ale RK nie lubi być „meinstrimowa”. Pomożecie mi?
Gdzie można znaleźć coś ładnego?
piątek, 2 sierpnia 2013
Zakupowe samobójstwo
Nie
uważam, by rzeczownik "zakupoholiczka" idealnie odzwierciedlał moje
zamiłowanie do buszowania w górach ciuchów i bibelotów, które z różnych powodów
są ludziom niepotrzebne. Uważam, że na świecie produkuje się zbyt dużo rzeczy,
a ja nie mam zamiaru swoimi działaniami napędzać tej machiny, więc rzadko
zdarza mi się kupić coś spod igły. Mój rewir obejmuje targ, gdzie w dni targowe
rozkładają się ludzie ze swoimi starociami, lumpeksy i aukcje internetowe. Nie,
nie obrażę się, jeśli nazwiecie mnie śmiecioholiczką. Galerie handlowe mnie
przytłaczają, a wejście do sklepu i wyjście z pustymi rękami krępuje.
Dzisiejszy zakup był zaprzeczeniem mojej konsumenckiej filozofii. Popełniłam
zakupowe samobójstwo, wydając najwięcej pieniędzy w swojej karierze. Płacąc promocyjną
cenę ( -35%, nie pytajcie ile dokładnie zakupiłam Emu Outback. Mają swoje
zalety, które, mam nadzieję, zagłuszą wyrzuty sumienia związane z wysoką ceną.
Zakup traktuję jako długoterminową inwestycję - czeka mnie okrągły rok pieszego
wędrowania z domu na uniwersytet i z powrotem, a polskie zimy nas nie
rozpieszczają.
Boże,
wybacz.
Zdjęcia
dowodu zbrodni poniżej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)