wtorek, 13 sierpnia 2013

10 indyjskich dziwactw (część 1)

10 indyjskich dziwactw
Żadna ze mnie Beata Pawlikowska – napisanie książki nie było nadrzędnym celem mojej podróży. Doświadczenia, jak już pisałam w ostatnim poście, mam jak na lekarstwo, lecz pióro lekkie (łatwo ślizga się po kartkach papieru). Czując na sobie ciężar brzemienia, które niesie miano „blondynki na krańcu świata”, postanowiłam zabrać dziennik.  To on pozwolił mi zachować wspomnienia o 10 indyjskich dziwactwach i uwiecznić szok kulturowy, który przeżyłam. Dziś zapraszam na część pierwszą.

1. Uliczna dżungla w starym mieście
Indyjska ulica to dżungla. Nie żartuję. Grasują na niej tuk tuki, riksze, motory, skutery, rowery, samochody, autobusy i piesi. Droga przypomina rwący nurt rzeki. Co więcej, nie obowiązują żadne prawa. Nawet te, że jeździ się lewą stroną i stara się nikogo nie potrącić przestały obowiązywać. Zastąpił je wszechobecny w eterze klakson, którego używa się w każdej sytuacji. Wszystko byłoby fajnie, gdyby w ruchu ulicznym nie musiał uczestniczyć pieszy. Nie żartuję. W Indiach chodniki służą do siedzenia, spania, prowadzenia działalności gospodarczej, ale nie do chodzenia. Chodzi się drogą, przeciska się między pojazdami i modli się, by przeżyć, by pojazd, który pędzi na ciebie z zawrotną prędkością zahamował. Obowiązuje zasada wygrywa najsilniejszy i najsprytniejszy. Po ulicach starego miasta Delhi spacerowałam z duszą na ramieniu. Kilkakrotnie motor zatrzymywał się 10 cm od mojej nogi. A przebieganie na drugą stronę ulicy równa się skok adrenaliny.


2. Kobiety na motory
Motor, tuż obok roweru, to najpowszechniejszy środek komunikacji w Indiach . Jest tańszy od samochodu i łatwiej dostępny. Luksusu podróżowania mogą dostąpić również kobiety. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie sposób, w jaki to robią. Sari nie jest najwygodniejszym strojem na motorowe wojaże. Tu niezbędny staje się mężczyzna. I tak indyjska kobieta zasiada na pospolitym środku lokomocji niepospolicie. Sposób zapożyczyła od amazonek sprzed kilku wieków. Często pod pachą wożą swoje dzieci (tak jak pani na załączonym obrazku).



3. Ganges – rzeka życia
Nam, Europejczykom, Ganges kojarzy się jedynie z pływającymi trupami i mętnym kolorem wody. Nic mylnego! Dopiero będąc w Indiach przekonałam się, że o wiele bardziej zasługuje na miano rzeki życia niż rzeki śmierci. Rejs po Gangesie pozwolił mi się przekonać, że ciała nie dryfują (są palone lub obciążane kamieniami), więc bliskiego spotkania ze zmarłym nie było mi dane przeżyć. To, co zapamiętałam to rytualne kąpiele, kąpiele poranne (te z mydłem i szamponem w ręce) i zawody pływackie. Tubylcy w Gangesie się myją i żyją.






  4Europejczyk – atrakcja turystyczna
Wyjeżdżając  do Indii załadowałam w swoją cyfrówkę największą kartę pamięci, jaką udało mi się znaleźć w sklepie. Myślałam, że robienie zdjęć tamtejszym ludziom jest nie na miejscu, narusza granicę prywatności. Jakież było moje zdziwienie, gdy role się odwróciły. To ja stałam się największą atrakcją mojego wyjazdu.  Początkowo sytuację, gdy ktoś stawał naprzeciwko mnie, wyjmował aparat i ostentacyjnie robił zdjęcie, wydawały mi się krępujące. Potem się przyzwyczaiłam i odwdzięczałam się. Pod koniec pozowałam do zdjęć z kilkoma rodzinami i grupkami chłopaków. Ciekawe na ilu facebookowych indyjskich profilach znajdują się moje zdjęcia.



5. Kierunkowskaz? Co to takiego?
Najmilej wspominam nasze kilkugodzinne (nawet 7 godzin) przejażdżki autobusem. To wtedy można zobaczyć naprawdę wyjątkowe sytuacje i niecodzienne krajobrazy. Jak już pisałam, na ulicach nie obowiązują żadne prawa. W myśl tej zasady, samochody nie muszą posiadać sprawnego oświetlenia. Miło by było, gdyby sygnalizowały skręt, co by się nie pozabijać. Do tego wymyślono instytucję kierunkowskazowego. Już tłumaczę na czym to polega. Skręt sygnalizuje się przez wystawienie ręki przez okno pojazdu i energiczne machanie. Kierowca ma ograniczone pole manewru (sygnalizuje skręt w prawo). Kierunkowskazowy zajmuje się stroną lewą. Mądre ludzie. 


Druga część już niedługo!

7 komentarzy:

  1. Ciekawe ;). Co kraj to obyczaj ;).Myślę jednak, że przewożenie dzieci pod pachą na motoryku jest niebezpieczne. Podziwiam mieszkańców Indii, że kąpią się w rzece, w której jest po prostu wszystko, a szczególnie prochy zmarłych ludzi :0.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze kąpią się tam z przyjemnością! To świętość.
      Co do niebezpiecznego przewożenia dzieci - doszliśmy do jednego wniosku. Populacja Delhi to połowa populacji Polski (ok. 18 mln). Populacja Indii to 1 mld! Im nie zależy na życiu jednostki (przekonałam się o tym gdy kilka razy chcieli mnie rozjechać). I tak jest ich tak dużo.

      Usuń
  2. Bardzo, bardzo ciekawy wpis! Czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo zaciekawił mnie twój wpis! widać, że bardzo dużo pracy wkładasz w swojego bloga ;)

    u mnie nowości, zapraszam na www.bestronggirl.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pisanie bloga to ciężki kawałek chleba :)

      Usuń
  4. Świetny wpis, bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. piękne zdjęcia i przeciekowe informację :) Mówiłam ci, że ci zazdroszczę tych Indii strasznie? Trudno, powiem ci jeszcze raz.. Szczęściara z Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń