10 indyjskich
dziwactw
Żadna
ze mnie Beata Pawlikowska – napisanie książki nie było nadrzędnym celem mojej
podróży. Doświadczenia, jak już pisałam w ostatnim poście, mam jak na lekarstwo,
lecz pióro lekkie (łatwo ślizga się po kartkach papieru). Czując na sobie
ciężar brzemienia, które niesie miano „blondynki na krańcu świata”,
postanowiłam zabrać dziennik. To on
pozwolił mi zachować wspomnienia o 10 indyjskich dziwactwach i uwiecznić szok
kulturowy, który przeżyłam. Dziś zapraszam na część pierwszą.
1. Uliczna dżungla w starym mieście
2. Kobiety na motory
Motor,
tuż obok roweru, to najpowszechniejszy środek komunikacji w Indiach . Jest
tańszy od samochodu i łatwiej dostępny. Luksusu podróżowania mogą dostąpić
również kobiety. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie sposób, w jaki
to robią. Sari nie jest najwygodniejszym strojem na motorowe wojaże. Tu
niezbędny staje się mężczyzna. I tak indyjska kobieta zasiada na pospolitym
środku lokomocji niepospolicie. Sposób zapożyczyła od amazonek sprzed kilku
wieków. Często pod pachą wożą swoje dzieci (tak jak pani na załączonym obrazku).
3. Ganges – rzeka życia
Nam,
Europejczykom, Ganges kojarzy się jedynie z pływającymi trupami i mętnym
kolorem wody. Nic mylnego! Dopiero będąc w Indiach przekonałam się, że o wiele
bardziej zasługuje na miano rzeki życia niż rzeki śmierci. Rejs po Gangesie
pozwolił mi się przekonać, że ciała nie dryfują (są palone lub obciążane
kamieniami), więc bliskiego spotkania ze zmarłym nie było mi dane przeżyć. To,
co zapamiętałam to rytualne kąpiele, kąpiele poranne (te z mydłem i szamponem w
ręce) i zawody pływackie. Tubylcy w Gangesie się myją i żyją.
4. Europejczyk – atrakcja turystyczna
5. Kierunkowskaz? Co to takiego?
Najmilej
wspominam nasze kilkugodzinne (nawet 7 godzin) przejażdżki autobusem. To wtedy
można zobaczyć naprawdę wyjątkowe sytuacje i niecodzienne krajobrazy. Jak już
pisałam, na ulicach nie obowiązują żadne prawa. W myśl tej zasady, samochody
nie muszą posiadać sprawnego oświetlenia. Miło by było, gdyby sygnalizowały
skręt, co by się nie pozabijać. Do tego wymyślono instytucję
kierunkowskazowego. Już tłumaczę na czym to polega. Skręt sygnalizuje się przez
wystawienie ręki przez okno pojazdu i energiczne machanie. Kierowca ma
ograniczone pole manewru (sygnalizuje skręt w prawo). Kierunkowskazowy zajmuje się stroną lewą. Mądre
ludzie.
Druga
część już niedługo!
Ciekawe ;). Co kraj to obyczaj ;).Myślę jednak, że przewożenie dzieci pod pachą na motoryku jest niebezpieczne. Podziwiam mieszkańców Indii, że kąpią się w rzece, w której jest po prostu wszystko, a szczególnie prochy zmarłych ludzi :0.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze kąpią się tam z przyjemnością! To świętość.
UsuńCo do niebezpiecznego przewożenia dzieci - doszliśmy do jednego wniosku. Populacja Delhi to połowa populacji Polski (ok. 18 mln). Populacja Indii to 1 mld! Im nie zależy na życiu jednostki (przekonałam się o tym gdy kilka razy chcieli mnie rozjechać). I tak jest ich tak dużo.
Bardzo, bardzo ciekawy wpis! Czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńbardzo zaciekawił mnie twój wpis! widać, że bardzo dużo pracy wkładasz w swojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńu mnie nowości, zapraszam na www.bestronggirl.blog.pl
Tak, pisanie bloga to ciężki kawałek chleba :)
UsuńŚwietny wpis, bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia i przeciekowe informację :) Mówiłam ci, że ci zazdroszczę tych Indii strasznie? Trudno, powiem ci jeszcze raz.. Szczęściara z Ciebie ;)
OdpowiedzUsuń