środa, 12 lutego 2014

Student biedny, student kreatywny

Kilka miesięcy studenckiego życia na własną rękę (internat to nie do końca było życie na własną rękę) wyzwoliło zarówno we mnie, jak i w mojej kochanej współlokatorce, nieskończone pokłady kreatywności. Skromny miesięczny budżet pozwolił nam zrozumieć zrozumieć, że przedmioty pozornie niezastąpione da się z łatwością zastąpić. Dlatego też w naszej kuchni brak wałka, bo przecież butelka znakomicie nadaje się do wałkowania ciasta. Brak również tłuczka do mięsa. Nie mamy wyciskarki do czosnku, bo 20 zł za dwa kawałki metalu to trochę za dużo. Nie natkniesz się na szklankę, bo można pić z kubków. 
A w kuchni tętni życie. Gotujemy na naszej sfatygowanej kuchence, pieczemy w gazowym piekarniku pamiętającym lata 80', w którym nie domykają się drzwiczki. 
W kuchni identyfikuje się z matematykiem - wszystko musi być zgodne z przepisem - obliczam, ważę, mierzę. A. jest moim przeciwieństwem, typem artysty. Sypie, dodaje, dolewa na oko. I co najważniejsze - jej zawsze się udaje, mi rzadko.  
Oto owoce naszych kulinarnych zabaw. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz